7. Rozrywka i kultura
W wirze codziennej pracy, nauki, obowiązków oraz przejmowania się, że przytyłyśmy trzy
kilo i czemu Rafał nie odpisuje, łatwo zapomnieć o sobie - i o tym, co daje nam największą
radość, satysfakcję i wytchnienie. Co ciekawe, dla każdej z nas będzie to coś innego.
Niektóre odnajdą szczęście, oglądając głupi serial na Netfliksie, inne - śledząc najnowsze
premiery teatralne, a jeszcze inne - na silent disco w towarzystwie dwóch przyjaciółek i
siedmiu szotów jägera. Najczęściej zaś wszystko to zależy od humoru i nie warto robić aż
tak sztywnych podziałów. Silent disco jest dla wszystkich i teatr też.
Kultura i rozrywka są nam potrzebne jak odżywki roślinom doniczkowym. Możemy dać sobie
radę na samym słońcu i wodzie, ale czasami - tak jak twojej monsterze - nam też wypada
dolać biohummusu do ziemi i spryskać liście. To wykwintne porównanie ma na celu pokazać,
że nie samym chlebem żyje człowiek i czasem trzeba też zadbać o jakiś pokarm dla ducha.
Nie, żebyśmy tego nie wiedziały, bo na przykład badania dowodzą, że w Polsce to nadal
kobiety wyrabiają te mizerne statystyki czytelnictwa. (Wiadomo, że robimy to trochę dzięki
lekturze książek Blanki Lipińskiej, ale to już może zostać między nami).
Rzeczy, o którym posłuchasz w tym rozdziale, to także dobre antidotum na mękę życia.
Niech pierwsza rzuci kamieniem, która kiedyś nie ruszyła w całonocne tango, żeby zabić
marazm, smutek i ból serca (ponieważ to jest poważny poradnik, to oczywiście polecam
raczej terapię zamiast eskapizmu, ale no dobra, wiemy, jak bywa). Od dawna wiadomo też,
że mało jest skuteczniejszych ucieczek od realu niż zatopić się w świetnej książce albo uciec
na 90 minut do kina. A jak nas rzuci chłopak albo dziewczyna, najlepiej zacząć oglądać jakiś
naprawdę długi serial, w którym bohaterowie mają całkiem inne problemy niż my. (Ja w
takim trybie obejrzałam "Orange Is The New Black" i było super. To znaczy było tragicznie,
ale dużo mniej tragicznie, niż byłoby bez "Orange Is The New Black".)
Kultura i rozrywka - paradoksalnie! - mogą oczywiście być również źródłem udręki. To
urodzinowa domówka kolegi, o której przypomina ci Facebook na moment przed, więc
stajesz przed wielkim dylematem: czy na szybko kupić mu w prezencie wino, czy raczej
ściągnąć z regału którąś z własnych książek (i czy się pokuma, że czytana). To spotkanie z
reżyserem po pokazie filmu, na którym wstydzisz się zadać swoje pytanie, ale inni niestety
nie mają takich zahamowań - i spędzasz godzinę, cierpiąc wewnętrznie wraz z twórcą, że
musi na takie idiotyzmy odpowiadać. To wyrzuty sumienia, że trwonisz czas, oglądając po
raz czwarty wszystkie sezony Przyjaciół zamiast rozwijać się, bodźcować i szlifować umysł.
No bo po co, skoro zamiast tego możesz sobie jeszcze raz popatrzeć na Rossa i Rachel.
I na szczęście o tym wszystkim też tu będzie.
Bo przecież nie możemy zrobić jakiegoś hymnu na cześć czytania 52 książek rocznie.
7. Rozrywka i kultura